piątek, 8 października 2010

Odyseusz polskiej gospodarki

Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie dotyczące ustawy budżetowej. Lektura sprawozdania stenograficznego to nie tylko ciekawy rys finansowy budżetu państwa, ale również barwny język posłów. Wczoraj w mitologiczne nuty uderzył Minister Finansów – głosy z Sali sejmowej bezcenne!
 
Stosownie do danych Ministra Finansów: „Deficyt na 2011 r., który planujemy w tym budżecie, nie przekroczy 40 200 mln zł, czyli będzie o 12 mld zł niższy niż ten dozwolony w budżecie na obecny rok. W kolejnych latach deficyt budżetu państwa będzie sukcesywnie malał. Maleć będzie także deficyt sektora finansów publicznych, całego sektora, łącznie z jednostkami samorządu terytorialnego, ze wszystkimi funduszami i agencjami państwowymi. W roku 2011, według naszej krajowej definicji, deficyt sektora finansów publicznych wynosić będzie 5% PKB, dochodu narodowego, w 2012 r. – 2,8% dochodu narodowego, a w 2013 r. 2,4% PKB. Według definicji unijnej, która jest nieco szersza niż definicja polska, deficyt sektora finansów publicznych w 2011 r. powinien wynosić 6,5% PKB, w 2012 r. – 4,5% PKB, a w 2013 r. – 2,9% PKB.”
 
Polska lokomotywą Europy
 
Minister Finansów na trybunie sejmowej zapewniał, że „Już dzisiaj, na początku października, możemy powiedzieć – choć może świadomość tego jest nieco mniejsza – że w 2010 r. Polska także będzie należała do ścisłej, najściślejszej czołówki państw Unii Europejskiej, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy. Będzie bowiem na drugim miejscu. Komisja Europejska przewiduje, że w Polsce wzrost gospodarczy w tym roku osiągnie 3,4%. Na pierwszym miejscu będzie Szwecja z 4%, więc będziemy li tylko na drugim miejscu, a razem z nami będą Niemcy, uznawane za wielką lokomotywę ekonomiczną naszego kontynentu. Według prognoz Komisji Europejskiej przeciętny wzrost gospodarczy w całej Unii stanowić będzie 1,8%, czyli wzrost w Polsce będzie prawie dwa razy wyższy niż przeciętna unijna.”
 
Nie chcę, ale muszę
 
„Prawdziwy problem gospodarki polskiej to tzw. deficyt strukturalny, który wynika z błędnej polityki z lat 2006–2007, kiedy w tej Izbie przegłosowano obniżenie dochodów publicznych o wartości 40 mld zł w 2010 r., a także skonstruowano budżety, które zwiększyły wydatki o ponad 52 mld zł. Stopniowe wyeliminowanie tego deficytu strukturalnego wymaga twardej polityki wydatkowej państwa. I taką stosujemy od 2009 r.”
„W latach 2009–2010 trzymaliśmy się, już wtedy, tzw. reguły wydatkowej, którą będziemy wprowadzali w nowelizacji ustawy o finansach publicznych, która będzie przedstawiona najpóźniej za kilka tygodni w Sejmie. Reguła ta oznacza, że wzrost wydatków elastycznych, czyli niesztywnych, czyli niezdeterminowanych ustawowo, plus wzrost wydatków – nowe wydatki sztywne – nie może przekroczyć 1% plus inflacja przewidywana na następny rok. Trzymaliśmy się tej reguły w 2009 i 2010 r., mimo że jeszcze nie obowiązywała, i trzymamy się tej reguły także w tym budżecie, który dzisiaj przedstawiam Wysokiej Izbie, mimo że ta reguła formalnoprawnie jeszcze nie obowiązuje.”
 
„W latach 2009, 2010 i 2011 wykorzystaliśmy zaledwie w jednej trzeciej maksymalny pułap wzrostu wydatków elastycznych, na które ta reguła pozwala. Ale oszczędności wynikające z tej reguły i z dodatkowych działań, które podejmujemy już w tym budżecie, dają skutki tylko narastająco. Dlatego musieliśmy kupić czas, podwyższając VAT o 1%. Pan premier już mówił, jak trudna była decyzja, żeby się na taki krok zdecydować. Mogę powiedzieć, że dla mnie też była to niezmiernie trudna decyzja – żeby panu premierowi zaproponować krok, który przecież był i jest sprzeczny z naszą zasadniczą filozofią. Jest jednak jedna sprawa jeszcze ważniejsza od obniżenia podatków – stabilność finansów publicznych, naprawianie szkód wynikających z kryzysu, ale także z nieodpowiedzialnej polityki poprzedniego rządu. Dlatego musieliśmy ten krok podjąć, przyjmując, że jest to zło konieczne.”
 
Poetycki język Jacka Rostowskiego
 
„Kiedy porównujemy się z takimi krajami, które tych pieniędzy nie odłożyły, tylko zadłużyły się i wydały te pieniądze, to widać, że Polska jest pracowitą mrówką, a Niemcy, Holandia, Francja są…(Poseł Marek Suski: Słoniami.) …niefrasobliwymi konikami polnymi.”
 
„Dzisiaj musimy rozpocząć 3-letni proces konsolidacji finansów publicznych bez popełnienia kolejnego, odwrotnego błędu, czyli zbyt raptownego, szokowego cięcia wydatków. Uniknęliśmy Scylli długu, teraz musimy uniknąć Charybdy zbędnych, szokowych ruchów. I jestem przekonany, że tak jak Odyseuszowi uda się nam wprowadzić okręt polskiej gospodarki na otwarte, spokojne morza. Dziękuję państwu. (Poseł Henryk Kowalczyk: I zatonąć.)”
 
Źródło: Sejm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz